Jeszcze na ślepo trafiam do kuchni, w szlafroku i kapciach. Jak zwykle trochę bałaganu. Humor od razu pikuje w dół. Zawsze rano znajdzie się coś do umycia, starcia czy schowania. Otwieram lodówkę, szukam inspiracji. Znowu ser, twarożek i coś zielonego. Na to akurat nie narzekam, to mój stały i ulubiony repertuar śniadaniowy. Odkładam na tacę poranny ekwipunek, wciąż jeszcze nie do końca usatysfakcjonowana. Herbata. Trzeba wybrać i zaparzyć. Wybór jest prosty, będzie zielona. Do ulubionego kubka wkładam torebkę i wtedy olśnienie! Podnoszę pergamin, którym wczoraj wieczorem przykryłam blachę i co widzę? Maleńkie bochenki z przypieczoną skórką, posypane ziarnem. Natychmiast cieplej robi się w brzuchu :) To jednak nie będzie takie zwykłe śniadanie. Buzia się śmieje. Jedzenie rano pieczywa własnej roboty, to ogromna satysfakcja. Obiecuję sobie kiedyś upiec chlebki z samego rana, żeby jeszcze ciepłe smarować masłem. To dopiero będzie śniadanie :)
Małe jest nie tylko smaczne, ale też proste i szybkie. Mówię zupełnie szczerze :) Jeśli macie chwilę, warto "zgłębić tajniki" pieczenia bułeczek - ciabattek z :) To teraz krótki instruktaż inspirowany Kwestią Smaku!
Drożdżowe bochenki - ciabatty
Przepraszam za brak zdjęć z przygotowań, ale zwykle gdy robię coś pierwszy raz, jestem tak pochłonięta, że o aparacie przypominam sobie dopiero gdy wszystko już gotowe...
Przygotowanie drożdżowej mieszanki jest niezwykle proste, a wymieszanie jej z mąką to czynność tak banalna ak mieszanie cukru w herbacie ;) Ciasto rośnie, a ja odpoczywam ;) Potem wkładamy je do formy (jeśli akurat nie jesteś takim kolekcjonerem foremek i black jak ja, możesz ciasto wyłożyć na blasze z pergaminem, formując je w wałki). Posypujemy ulubionymi dodatkami, ja wybrałam słonecznik, czarnuszkę (najlepszy wybór:)) i proso (najgorszy;/).
Pieczemy pół godziny i gotowe :) Wyjmij bochenki z formy i posmaruj oliwą. Będą pięknie lśnić :)
Teraz tylko wybierz ulubiony dodatek. Może dżem rabarbarowy z imbirem? :) Smaruj i delektuj się puszystym i miękkim wnętrzem tego wypieku.
Przepis:
(6 małych bochenków)
400 g mąki pszennej
100 g płatków owsianych
40 g świeżych drożdży
350 ml ciepłej (nie gorącej) wody
2 łyżki miodu
1 łyżeczka soli
oliwa
dodatki do posypania wg uznania (np. czarnuszka, słonecznik, sezam)
1. W misce płatki owsiane zalej wodą, dodaj miód, oliwę i rozdrobnione drożdże. Wszystko dokładnie wymieszaj i odstaw na 5, żeby drożdże zaczęły się pienić. Właśnie przygotowałeś zaczyn.
2. Do większej miski przesiej mąkę i wsyp sól. Wlej zaczyn drożdżowy i wymieszaj wszystko drewnianą łyżką. Ciasto będzie wilgotne i klejące - tak ma być. Przykryj ściereczką i odstaw do wyrośnięcia na godzinę. Jeśli chcesz przyspieszyć ten proces, wstaw miskę (byle nie plastikową!) do piekarnika nagrzanego na 50°C. Wyrastanie potrwa 30 minut.
3. Nastaw piekarnik na 250°C.
4. Posmaruj foremki na bochenki oliwą lub na blasze wyłóż papier pergaminowy. Włóż ciasto do 3/4 wysokości foremki lub uformuj wałki około 8 centymetrowe. Posyp wierzch ciabatt ziarnami (jeśli używasz słonecznika wciśnij go delikatnie w ciasto, żeby po upieczeniu nie odpadł).
4. Wstaw do piekarnika i w wysokiej temperaturze piecz przez 15 min. Następnie zmniejsz temperaturę do 150°C i dalej piecz 15 min. Wyjmij z piekarnika, daj ciabattą ostygnąć, wyjmij z foremek lub zdejmij z blachy i posmaruj oliwą. Krój dopiero po ostygnięciu.
SMACZNEGO!
Wczoraj zabrakło nam pieczywa. Gdzie te pachnące, świeżutkie ciabatki?! Mam na nie ochotę. Liczę, że niedługo znów je upieczesz:))
OdpowiedzUsuń